piątek, 20 grudnia 2013

I like winter now

WESOŁYCH ŚWIĄT!
Może jeszcze za wcześnie ale lepiej za wcześnie niż wcale prawda?
A wiec..."I like winter now" w końcu pojawił się na LISL....wow xD
Strasznie się ciesze!
Nie, że odliczałam minuty i sekundy do opublikowania go i denerwowałam sie jak debil...wcale >.<
Jak z treści można wywnioskować a bynajmniej z ostatniej części, do napisania tego ff natchneło mnie "Miracles inj December".
No sorry ale teledysk jest zajebisty piosenka też ale dobra ja nie o tym XD
Po głowie chodził mi jeszcze SuChen, a to chciałam napisać w sumie jako KaiSoo ale po krótkiej rozmowie (bardzo bo zaledwie po jednym słowie) zostało zmienione na SeKai. Wszyscy shipperzy SeKai dziękują teraz mojej drogocennej becie bo to ona tak chciała i to jest ff dla niej XD
Napisałam to ff szybko.
Aż przypomniały mi się czasy kiedy pisałam na zamówienie bo zajęło mi to dwa dni (dlatego że zaczęłam w nocy no i rano skończyłam)
Prócz dopisku od Sehuna który napisałam trochę później bo nie było go ogólnie w planie.
Co mogę jeszcze powiedzieć....jej na serio się ciesze że go napisałam. Miałam ochotę na takiego skręcającego fluffa XD I Sehuna nerda Boże Sehun w okularach nawet nie mogłam znaleźć takiej fotki niech ktoś podrzuci jak ma (mam na myśli w zwykłych nie przeciwsłonecznych XD)
Oczywiście myślę już nad jakąś kontynuacją ale to się jeszcze okaże. Na razie cały czas chodzi mi po głowie ale skupiam sie na czymś innym XD
Mam nadzieje że się podobało!
Normalnie...zatańczyłabym i zaśpiewała ze szczęścia!
 *fail everything*
Nieważne....

Ah i co ja jeszcze chciałam...
Świąteczny wygląd bloga...pseudo-świąteczna muzyczka...lol xD
I jeszcze razem z Uszati napisałyśmy ff ale zostanie on opublikowany dopiero 24 grudnia (no bo jak świąteczny to świąteczny nie? XD)
Moja część jest żałosna i...i żałosna ale i tak zapraszam was na Jej bloga o tu ->
Proszę was byście tam także pozostawili opinie tak samo jak pod moim ff.
Będzie najlepszy prezent na święta naprawdę!
A tym czasem do zobaczenia!

G.G

niedziela, 15 grudnia 2013

My Kitten 10

Witam xD
Boże jak ja do was późno pisze Jeeezuuu! ;_;
Minął miesiąc i trzy dni odkąd dodałam dziewiąty rozdział MK. To straszne to złe jestem zła straszna BLEEE!
Przepraszam

Mam nadzieje że mi wybaczycie.
Ja i moja beta miałyśmy straszny zapieprz w listopadzie i na początku grudnia. Ja już się uwolniłam ale becię dalej dręczą i w sumie to był jeden z ważniejszych powodów ;_;
Drugi to to że całkiem o MK zapomniałam kiedy okazało się że jest grudzień (przez pierwszy tydzień dalej pisałam jedenaście w zeszycie jako miesiąc >.<) i powinnam wam podarować jakiś fajny świąteczny prezent którym byłby oczywiście świąteczny FF! A akurat wyszło Miracles in December, zimowe piosenki, natchnęło mnie i...zapomniałam o MK na rzecz tego ff ;-;
Ale ff już jest napisany, dopracowany na ostatni guzik nic tylko czeka aż go opublikuję!
Wracając do MK.
Jak możecie zauważyć...Kai pokazuje jakim jest zwierzęciem.
Lol ;___;
I tak znów atakują jebańcy z Myungsoo na czele. Boże Inspirits mnie nienawidzą za to co mu zrobiłam XD
Ale cóż...tak musiałam to napisać bo zaczynało się robić zbyt fluffowato, leniwie i ah so cute~
A w gatunku nadal pisze 'akcja', 'dramat' i co zabawne "odrobina fluffa" -,-''
Ehh...
Jeszcze chciałam wam tylko napisać, że boje się tego jak dalej postępuje MK. Nie mam pomysłu jak zakończyć to ff, stanie się kolejnym nudnym tasiemcem który będzie coraz mniej zabawny i 'atrakcyjny' z kolejnym ukazanym partem aż w końcu zawieszę tego ff i...umrę. Nie no nie umrę ale przeraża mnie myśl że nie wiem jak to skończę. UHHH
Dobra! ale to mój problem nie wasz!
Pozostało mi tylko mieć nadzieje że rozdział się podobał i zapowiedzieć świąteczny ff który ukażę się 20 Grudnia!


"I like winter now"

Jak widać...SeKai. Świątecznie... więcej nic nie mówię. 
Do zobaczenia!

G.G


wtorek, 12 listopada 2013

My Kitten 9

Doberek ^^ albo raczej Wieczorek XDD
nowy rozdział MK.....nowe informacje~!
W tym parcie starałam się chociaż odrobinę przybliżyć sytuacje Jongdae i Mimi. Jak mogliście przeczytać....Mimi nie trafiła do Jongdae od kiedy była mała tak jak Kai został znaleziony przez Baeka....
W tym parcie zauważamy kolejna cechę Kaia, którą jest....ATTENTION WHORE~! xD
Oł jeah...Kai jest żądny uwagi jak niemało kto....nie wiem kto tam ma teraz parcie na szkło...Chris Lee? XD To taka słodka ale jednocześnie i irytująca metoda utrzymania Baekhyuna przy sobie. Będąc Beakhyunem....zabiłabym go xD Nie, nie zabiłabym ;___;
Uh...w sumie zbliżamy się do takiego momentu, na który poświęciłam na serio dużo wysiłku, przez który zdradziłam sporą część fabuły mojej Wyroczni, która dzięki temu została mianowana tym stanowiskiem....uh w sumie to będzie dziwny rozdział...nie wiem czy to już będzie w dziesiątce czy jedenastce bo się pogubiłam w dokumentach XDD
Mam nadzieje że part przypadł do gustu!
A teraz wszyscy proszę o uwagę bo.... #HAPPYKOCZIDAY ~!
Trendujemy na tt ~! Już było w trendach polskich ale dla nas to za mało~! Czas na Światowe proszę państwa~! Szybko! Wchodzić na twittery i trendować! Przectancie się zajmowac tym czym się zajmujecie....trendować~! *ciągnie do tt*


Droga Koczełke....dalej jestem zażenowana pracą, którą do ciebie wysłałam ok. Ona...one...ten list...i te rysunki...nuuu~! >.< Ale mam nadzieję, że MK to wynagrodził~! Więc Hwaitintg zawsze i wszędzie wszystkiego najlepszego i jeszcze jeszcze raz bardzo kocham ♥
I do zobaczenia niedługo XD *kłania się*


G.G

wtorek, 29 października 2013

My Kitten 8

Cóż....ten rozdział jest...em...nienormalny tak XD Napisałam spory kawał o lalce....


Tej właśnie lalce...Oto Julliet i Kai....ładnie wyglądaja razem prawda? x.x
Julliet powstała przez to zdjęcie... Imieniem Julliet określam także sama siebie(raczej moje bardzo specyfuiczne jedno z dóch alter ego) no bo jak to tak żeby "mnie" nie było w moim opowiadaniu xD A tak na serio bardzo lubię to imię xD Miało być Rozalka ale wybacz Koczi, myślę iż Kai miałby trudności z wymową XDD
Cóż...part jak to part...na początku trochę szczuję was szekszem ale nu nu szeksz będzie później...na dywanie...nie w cale nie XD
Tak na serio nie mam za wiele do powiedzenia. Akcja zacznie się teraz na prawdę rozwijać...za dużo humoru mi się tu wplata jak na mój gust no ale cóż...taka ze mnie komedia....
W sumie chciałam tylko na prawdę podziękować Koczi i Maknae Star za jedyne komentarze, które otrzymałam do poprzedniego partu. Bardzo wam dziękuje ;*
Hm...i w sumie...to tyle.....Jak wam się podoba mój nowy szablon? xD Kocham go xD Dobra mniejsza idę dalej jarać się swoja nową papuga której jeszcze nie mam XD 
G.G

niedziela, 27 października 2013

"Łzy są kroplami krwi duszy..."

"...a ból jest morzem istnienia."
Lubie sobie czasem dopowiedzieć słowo lub kilka do cytatu. Ten z tytułu jest jednym z nich.
Dzisiaj- a raczej już wczoraj- skończyłam pisać Cursed Prince. W sumie...tak skończyłam ale wiadomo kilka poprawek...mam nadzieje że będzie dobrze.
Wracając do tematu.
Łzy.
Dzisiaj pozwoliłam by kilka z nich spłynęło po mojej twarzy, widziałam dużo łez i czytałam o łzach. I pomyślałam...kurcze, łzy mają tyle znaczeń...tyle do przekazania...są transferem informacji....jednak są najgorsze do zinterpretowania.
Ktoś może płakać ze śmiechu...to chyba te najlepsze łzy....najmniej niebezpieczne.
Łzy smutku w sumie są najgorsze. Bolą, czuje się ich gorąc na skórze i najdłużej się ich pozbywa.
Są jeszcze takie łzy którymi się płacze bez powodu. Ostatnio szłam z psem moją zwykła trasa i kiedy nagle weszłam na ścieżkę gdzie nie było mnie widać z żadnej strony i zaczęłam płakać. Do teraz nie wiem dlaczego...dlaczego akurat w tamtym momencie bo kiedy wchodziłam na ścieżkę nawet nie byłam smutna! To było takie dziwne uczucie ale jakby...mi ulżyło. Łzy są dobre...czasem strasznie potrzebne. Czasem chwila zwykłego płaczu pozwala poczuć się lepiej.
Ja jestem raczej emocjonalną osoba ale jeśli chodzi o płacz...zawsze przychodzi z lekkim opóźnieniem. Jakbym nie uświadamiała sobie tego, że tak, Gomili teraz możesz płakać, możesz a nawet powinnaś. To zawsze przychodzi później. Czasem po tym kiedy zdam sobie sprawę, że to na prawdę miało miejsce.
Taką sytuacją był pogrzeb mojej babci. Płakałam...gdy się dowiedziałam w sumie tyle co kot by napłakał. Gdy wspominałam ją jeszcze przed samą ceremonia...chciałam płakać ale jakoś...jakby nie bo po co? Przecież babcia była chora, wiedziałam, że tak się stanie mimo to ...czułam się tak strasznie. Każdy płakał gdzieś po kontach a ja byłam jak taka góra lodu co tylko snuła się po domu starając pocieszyć się jakąś wesołą piosenką czym doprowadzałam za pewne wszystkich do szału. Gdy jechałam samochodem na pogrzeb słuchałam takiej jednej piosenki w kółko.


Przed wyjazdem oglądałam "Scrubs" lub jak kto woli 'Horych Doktorów" W jednym z ostatnich odcinków sezonu leciała ta piosenka. I ponieważ strasznie mi się spodobała oczywiście jej słuchałam. Nie jest ona strasznie smutna jest taka...prawdziwa w sumie. Wiec jadąc na ten pogrzeb słuchając tej piosenki myślałam tylko o tym jak już chce znów wrócić do domu bo czuje się tak okropnie. Moja druga babcia od strony mamy...nawet ona cicho sobie płakała a ja nic. Przykre uczucie. I....kiedy weszłam do kościoła w wiosce w której mieszkała moja babcia, którego tak nie lubiłam bo było tam zimno i ksiądz był dziwny. I kiedy wnieśli trumnę i podnieśli wieko...wydałam z siebie taki dźwięk, że byłam pewna, że wszyscy wtedy mnie usłyszeli. Prawie upadłam bo....to była moja babcia, tam w tym pudle a ja nie płakałam przez cały tydzień....Nie mogłam przestać, nawet to że mój tata cały czas tam ze mną był ze mamie kończyły się już chusteczki ja nie mogłam. Było tak zimno że moje łzy wręcz paliły mnie w twarz. Zagłuszałam organistę i księdza i klęczałam tam tak długo, że myślałam gdy wstałam, że nie będę mogła chodzić. Widziałam spojrzenia tych wszystkich ludzi, których w większości nie znałam. Widziałam zapłakaną twarz mojego wujka, którego nigdy nie widziałam by płakał tak sama jak tatę. Chciałam stamtąd wyjść, ksiądz wyglądał jakby chciał mnie przytulic a ja nie chciałam by on mnie przytulał tylko moja babcia. Jak wyszłam z kościoła byłam pewna, że wyglądam strasznie, że znów wszyscy się na mnie patrzą. Bo gdy tylko opuściłam kościół łzy przestały płynąć ...nic...byłam tylko blada i dalej się trzęsłam bo jasna cholera tam było tak zimno! Jakiś mężczyzna mnie uściskał nie wiedziałam kim on jest. Pachniał papierosami i wazeliną i miałam ochotę uciec ale wiedziałam że nie powinnam więc tam stałam. Po powrocie do domu włączyłam tą piosenkę ale nie mogłam jej słuchać. Bo widziałam tylko tą jazdę na pogrzeb i chciało mi sie płakać. Dopiero teraz, niedawno mogę ja sobie w całości posłuchać już nie płacząc. W sumie teraz nie wiem po cholerę ja tu to napisałam tylko się poryczałam ale...o Boże jak dobrze się teraz czuje. Wzięło mnie pewnie akurat na taki moment z życia gdyż jutro/dziś jadę odwiedzić moją babcie no i dziadka. Nie wiem jak mój tata dał sobie rade z tym że jego rodzice nie żyją...oboje. Wole na razie o tym nie wiedzieć.
Ale przechodząc do sedna. Wtedy w kościele kiedy tak wybuchałam...później czułam się tak lekko...Nawet teraz czuje się tak świetnie ....że nie jestem jakaś bez uczuć...że łzy dają ulgę. Wiec nie rozumiem ludzi którzy mówią "Nie płacz musisz być silna.". Nie jestem silna ja nawet nie chce jeśli chodzi o jakieś ważne sprawy. Czemu mam nie płakać kiedy chce bo poczuje się lepiej? Ja wiem że czasem to głupie, że na przykład ostatnio popłakałam się z tego że poprawiałam szmatę z matematyki na dwa. Okey ale ludzie...mam rozszerzoną matmę a ja ledwo zdałam z podstaw wiec...uhh to było coś zwłaszcza że nawet się nie uczyłam. Nie po prostu nie lubię togo 'Nie płacz bocośtam'. Jak chcesz płakać, to płacz. Godzinami, dniami, latami. Co jest w tym złego? Nawet jeśli płaczesz z powodu zgubionej ulubionej spinki, albo czegoś równie błahego...od tego są łzy by je kurde wypłakać. Trzeba być silnym okey...ale nie płakanie nie polega na byciu silnym. Naprawdę. Wiec...mimo tego długiego wstępu i trochę zbędnych części przechodzę do puenty.
Bądźcie silni ale nie bójcie się okazywać swoich uczuć. Swoich łez. "Faceci nie płaczą" jest tak samo durne jak "nie płacz musisz być silna/y". Facet też człowiek niech płacze nie stanie się mniej męski...
W sumie do napisania tej notki popchnęła mnie sytuacja która zaczęła mnie otaczać. Strach przed okazywaniem uczuć innych osób...czasem tych z twittera, czasem kogoś ze szkoły, rodzice...nie wiem o co chodzi...Przyznaje że ja nie lubię okazywać swoich uczyć w oczywisty sposób...za często. Jestem typem samotnika ale też i romantyka do tego jestem strasznym shipperem skinshipu (xD) wiec jeśli tylko ktoś pozwala mi się przytulić ja to wykorzystuje. Ci którzy dobrze mnie znają wiedzą, że ja przez uścik okazuje wiele uczyć. Wdzięczność, miłość, tęsknotę, strach, radość, ból...mimo iż każdy uścisk wygląda tak samo. Moja mama którą 'hugam' najczęściej dobrze wie że czasem jak ja przytulam boli mnie głowa wiec pyta czy chce tabletkę. Albo czuje ze zaraz zacznę płakać więc ukrywa moją głowę przed wzrokiem taty. Ona tak dobrze to odróżnia przez to że ja potrawie w czasie robienia czegokolwiek przestać i podejść do niej powiedzieć "tulim" i się tulim. W kuchni, na progu łazienki, w przedpokoju na kanapie. Jestem skomplikowana ale wystarczy chwila pomyślunku i wiesz wszytko XD
Wiec ludzie...radzę wam znaleźć dobry sposób na okazywanie uczyć...bo ich skrywanie nie pomaga ani waszemu zdrowiu ani nikomu dookoła.
Płaczcie, przytulajcie, krzyczcie...co chcecie. Nie róbcie tylko z siebie pojemnika na emocje....na serio dobrze wam radze.
Poryczałam sobie...nie wiem o czym jest ta notka ale...tak...po to jest ten blog w sumie ^^
Tulim? xD



G.G

wtorek, 15 października 2013

My Kitten 7...

...
WIEM!
NO WIEM!
Kiedy to było ostatnio? Na początku października? Jezu nie wiem xD
No ale cóż...tak to bywa jeśli chodzi o pisanie...albo betowanie...Szkoła to nie kurort tam harujesz jak ślepy koń w kopalni. I nie ma zlituj >.< tak czy inaczej Nejmakidori moja najukochańsza beta spisuje sie całkiem nieźle, prawda? ^^
Dobra, pisze o MK.
Może was to zainteresuje może nie...sama nie wiem ile partów będzie miało MK...kolejne siedem? To chyba jestem pewna na sto procent. Ale czy więcej tego już nie wiem.
Kiedy zabieram się za pisanie MK nie wiem kiedy nastąpi koniec tego opowiadania. To chyba pierwszy raz kiedy nie mam chociażby zarysu ostatniej sceny mojego opowiadania. Z jednej strony jestem trochę przestraszona bo boje się, że wyjdzie z tego nudny tasiemiec na 400 partów i nikt nie będzie chciał czytać. Z drugiej jednak się ciesze bo daje mi to trochę więcej możliwości co do scen zawieranych w opowiadaniu. Nie mam wyznaczonej ilości rozdziałów wiec nie muszę się cisnąć a i tak moje rozdziały to...gówinka po pięć stron wiec...jprdl powinnam pisać dłuższe XD Ale mniejsza!
W tym parcie Baekhyunnie ukazuje całemu wszech światu uczucia którymi darzy Kota-Kai...
A kot-Kai jest sobą i no bo cóż...jest Kaiem XD
Koczikąłkę, która nie pozwala mi zapomnieć o istnieniu MK mimo iż ja czasem zapominam daje mi dużo weny. Została przeze mnie okrzyknięta Wyrocznią i jest wyrocznią bo kiedy nie wiedziałam jak mam opisać scenę przyszła mi z pomocą a teraz podrzuca mi ciekawe pomysły...jak Kai in heat...ale do tego później dojdziemy...chyba xD
Wiec Koczi standard że part jest dla ciebie ^^ Wytrzymaj jeszcze na tego KrisBeta niedługo będziesz mogła go przetycztać.
A wam ludzie którzy tu zachodzicie czytać to ...coś...też dziękuje...czemu jestem taka oficjalna wtf?
Dobra...to tyle...mało ale zawsze XD Mam nadzieje, że się podobało i że coś mi jakąś opinie zostawicie ^^

G.G

sobota, 5 października 2013

Tofu at Midnight...

...czyli co mi odpierdala.
A tak na serio...SIEMANKO LUDZISKA JAK ŻYCIE COOO?! AYO WADUP I YOLO I TE INNE! xD
Wybaczcie ale bardzo się ciesze na skończenie tego projektu. Bo tak to nazywałam od samego początku.          Projekt. 
     Zaczęłam pisać pierwsza miniaturę 28 sierpnia kiedy MidnightTofu( Stąd taka nazwa...Tofu...Midnight...łapiecie nie? xD) opublikowała post z tym cudnym fanartem KaiSoo którego pokochałam tak mocno, że był u mnie wszędzie! Jako ikonka na tt (chociaż już zmieniłam >.<) i nadal mam go jako tapetę na telefonie. Osobiście uważam, że te arty które ona twarzy są najpiękniejsze ze wszystkich jakie widziałam (a widziałam wiele mój folder fanartów zawiera leciutko ponad 5 setek takich tworów) i miałam przez ten art takie feelsy że no...powstało "Cuddling". Wysłane Berenice mej ukochanej bo myślałam, że na tym się to skończy ale...wpadłam na pomysł czemu by nie poświęcić trochę czasu i napisać miniaturkę do KAŻDEGO  artu MidnightTofu z Kaisoo. Faktem jest, że nie są to wszystkie jej arty bo nie chciałam pisać fanfiction do arta, które MT napisała do jakiegoś innego fanfiction bo to było by jak dla mnie bez sensu. Nie napisałam ff do dwóch jej artów gdyż nie przedstawiały żadnej sytuacji, którą można by opisać. Były to po prostu ich twarze więc stwierdzałam, że raczej nie.
     Wracając do ff! Dziś mamy zaszczytne 5 października więc, otóż napisanie wszystkich miniaturek zajmujących ładne 9 stron zajęło mi 38 dni....ekhm. Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że te miniatury pisałam tak...na rozluźnienie. Nie są powalające ani nic, najmniej podoba mi się ostatni "Your hobby" bo już byłam tak podekscytowana tym, że skończę to pisać, że nie wiedziałam jak ubrać w słowa to co chciałam wam przekazać no ale trudno. Mój ulubiony to chyba właśnie "Cuddling" i "Mornings". Te dwa arty są moimi ulubionymi wiec może dlatego xD
     Kurwa rozpisuje się niczym Mickiewicz nad Panem Tadeuszem.
Co mogę wam jeszcze powiedzieć? Że mną chyba już okey jeśli chodzi o tą drastyczną zmianę jaką wprowadziłam w LISL...znaczy nadal mam takie poczucie strachu, że nic nie napisze ale dzisiejszy dzień kiedy dopisałam cztery ostatnie miniatury utwierdziły mnie w fakcie, że chyba będzie okey. Do tego nowe pomysły na ff taki jak chociażby SeKaiLu, który nadal mam w głowie mimo iż go nie zaczęłam pisać...chyba w tym aspekcie będzie ze mną okey ^^
     Ja mam kurde mać nadzieję tylko, że wy nie pomyśleliście że umarłam, zostawiłam was czy co tam jeszcze Bóg wie co sobie myśleliście...wiem, że to mało, to co wam dzisiaj podarowałam i że nie jest najlepsze na co mnie stać ale...zawsze to co jest. nie? Jakaś tam nadzieje. "Cursed Prince" o którym tam kiedyś wspomniałam delikatnie zastygł w miejscu gdyż moja depresja odleciała...ale matma się zbliża, czarne chmury może skończę szybciej niż myślę xD
    Mam jednak nadzieję, ze wam się podoba i że tęsknicie za mną równie mocno co ja tęsknie za wami! ♥


    Czekajcie na mnie bo ja nigdzie nie odejdę! Papa~!


G.G


niedziela, 29 września 2013

Fuck STOP

Nie na serio dzisiaj...hjaesvfe NIE!
Fanki kurwa od siedmiu boleści jakbym podeszła i zajebała mokrą szmatą w ryj to by chyba tam zaryczały się na śmierć i DOBRZE!
TAK oczywiście mówię o "cudownych" i "najlepszych" 'fanach' sasaeng.
To przechodzi ludzkie pojęcie. To co dziś się dowiedziałam po prostu...nie.
Będąc fanką EXO, przysięgam, że nigdy nie sądziłam,że...to może się tak rozwinąć. Stałam się ich fanką gdzieś, kiedy akurat promocja MAMA się skończyła czyli nie aż od samego początku ale MNIEJSZA. Wtedy EXO nie było jeszcze tak jebitnie popularne, nikt się do nich nie spał, nie było takiego fangirlingu i nawet było w miarę spokojnie. Ale...nie oczywiście wszystko musi się popsuć. Comback i te sprawy, kiedy prawie zeszłam na zawał. I zaczęły się oczywiście problemy z fandomem. FanDOMEM. Z rodziną do której należysz kiedy mówisz sobie "Ah! Lubie ich chcę wiedzieć o nich więcej, chce ich wspierać i fangirlować na nich przed komputerem!" (Mówię tu o international fans co nie maja dostępu do zespołu ;__;) Ta rodzina powinna się wspierać na wzajem i co ważniejsze, wspierać swojego idola. Ale...sasaeng 'fani' EXO są najgorsi ze wszystkich o których czytałam i słyszałam. Jestem także ELFem więc znam cała historie i każdy zakamarek dormu tych chłopców (w przenośni oczywiście) i wiem praktycznie wszystko co się miedzy nimi i z nimi działo. I wiem że oni też mieli problemy z sasaeng. Tak samo jak DBSK którzy kiedy byłam jedynie ELFem i jarałam się SHINee mieli 'fanów' saesang którzy wytyczyli dla mnie nową ścieżkę podpisaną "POJEBANI POWINNO SIĘ ZAMKNĄĆ". Klej spożywczy w wodzie, rzucanie torebkami, dzwonienie po nocach, wkradanie się do dormu i gapienie się jak śpią. To jest CHORE ale sasaeng 'fani' EXO po prostu wleźli na tą moją ścieżkę i zrobili z niej jakiejś jebane pobojowisko! Jak do kurwy nędzy można wtargnąć na ślub brata jednego z idoli? JAK?! To jest chore, nietaktownie i po prostu złe! Co wam zrobił jego brat, że niszczycie mu tak piękny dzień jak połączenie i obdarowanie publicznie swoją bezgraniczna miłością druga osobę? Co? To że jest bratem Baekhyuna z EXO? Tylko tyle? Oh no tak, więc Baek i inni członkowie EXO tam będą, musimy tam iść pewnie się uczeszą, że zajmujemy miejsca gościom i rozpychamy się w lobby. Oh Baekhyun nie był zadowolony? Krzyczał na was?! O nie! Trzeba go uderzyć w gardło! (chociaż to niepotwierdzone ale proszę was...). Jeszcze biedny Baek był tak zażenowany tym co się dzieje że to on PRZEPRASZAŁ za tych "fanów" pannę młodą, brata i wszystkich gości. Tak to był udany dzień sasaeng! Barwo !* klaszcze ironicznie*
Ja na serio...nienawidzę tego kiedy, któryś z EXO mówi o sasaeng. Jak D.O mówi że nawet jego osobowość się przez nich zmieniła. Bo teraz nie może spokojnie podejść do jakiegoś fana albo uśmiechnąć się nie myśląc, że może on później pójdzie za nim do toalety i będzie robił mu zdjęcia. To straszne i smutne i...nie to powinno się skończyć.
Zawsze kiedy czytam o akcjach sasaeng, nie ważne na jaki zespół, zastanawia mnie co z tym robi policja? A raczej czemu NIC z tym nie robi? Większość z tych rzeczy to naruszenie prywatności i przestrzeni osobistej. Oni WŁAMUJĄ się do ich dormów bo nie wierzę że menadżer z wielkim uśmiechem otwiera im drzwi i mówi "Ah oczywiście! Róbcie i macajcie ich twarze kiedy śpią!". Nie wiem ile jeszcze tam jest przestępstw...Zagrożenie życia a nawet próba spowodowania śmierci kiedy do wody dodaje się klej spożywczy? To była chyba akcja w DBSK ale nie jestem pewna. Pobicie i wiele innych. Ja nie wiem  czym w takim razie zajmuje się tam policja. Korea Południowa jest jednym z bezpieczniejszych państw na świecie. Oglądając filmiki Simona i Martiny którzy mówią, że spokojnie można wyjść w piżamie i kapciach z portfelem w reku o trzeciej w nocy do sklepu, co oni takiego mają o roboty? Z czym się zmagają? Bo...ja na serio nie wiem skoro przestępczość jest tak mała...powinni do tej przestępczości doliczyć sasaeng bo zagrażają życiu nie tylko idolów ale także ludziom dookoła nich. Bo wbieganie na ulice by pobiec za autobusem pełnym idoli nie jest chyba jakimś sportem narodowym w Korei? Może się mylę? To pewnie nie pierwszy post w blogosferze na taki temat ale co mi tam. Jestem zła, rozżalona i zawstydzona tym jak inne fandomy patrzą na ten do którego należę, że stworzyłam takiego posta i niczego nie żałuje. Żałuję jedynie że przez takie osoby jak sasaeng EXO i EXOstans ucierpią w oczach innych ludzi i fandomów.
A "fani" sasaeng nie tylko EXO...ja na serio wysłałabym na leczenie psychiatryczne. To nie jest możliwe żeby osoba zdrowa na umyśle podrzucała swoja krew menstruacyjną pod czyjś dom (EXO), czy szukała włosów tuż przed drzwiami (Super Junior) tak jak i obserwowała kogoś podczas snu (chyba DBSK). To jest niemożliwe. Ja bym złapała i zaciągnęła na badanie na jakąś terapie czy cokolwiek bo to nie jest zdrowe ani dla samych takich osób które potrafią się prostytuować by dojechać do idoli ani dla osób w ich otoczeniu włączając w to głównie ich idoli. A co do policji...ja czekam na jakieś interwencje bo ci którzy bronią idoli przed sasaengami i o których słyszałam to ich menadżerzy, ochrona obiektów i czasami ci prawdziwi fani. Nigdy policja. Więc...teraz nawiązując do ostatnich dni...EXO musicie być dzielni. Baekhyun zwłaszcza... Kocham was i wierze że dacie sobie z tym radę!

G.G

niedziela, 22 września 2013

Oh you so dumb!

Oh jestem taka głupia!
No bo oczywiście tytuł odnosi się do mnie.
Dzisiaj siedziałam sobie, czytając komentarze pod "Darkness" i rozmawiając z różnymi osobami zdałam sobie z czegoś sprawę. Nie no szybka ogólnie w tym jestem. Zdałam sobie sprawę z tego czemu tak mocno trzymałam się zasad na LISL. Dlaczego nie chciałam robić tego co już de facto zrobiłam. To był zwykły strach. Strach przed tym, że nie będę pisać. Nie zrozumcie mnie źle. Nie często zdarzało mi się zmuszać do napisania czegoś. Byłam zdolna pisać oneshoty na zamówienie tylko dlatego, że zwyczajnie nie obchodzi mnie jaki to jest pairing. To tylko imiona przypadkowych osób, które mogę podporządkować twarzom przypadkowych osób. Rozumiecie o co chodzi? Pairing to tylko nazwa. Bynajmniej dla mnie. Każda wielopartówkę publikuje tylko w tedy kiedy mam zapas rozdziałów na takie momenty jak "załamka" czy "jebany brak suki weny". Ale oneshoty...to było coś innego. Pisałam je raz w tygodniu i to było jak trening. A teraz kiedy postanowiłam sobie, że nie będę tak pisać...boje się, że zwyczajnie mi się odechce.
Że powiem sobie "Ah skończę tego ff może jutro, nie chce mi się" i tak aż do ostatniej osoby, która będzie miała nadzieję na mój powrót.
Strasznie się tego boje.
Może to trochę głupi lęk? W końcu jeśli zachce mi się pisać to napiszę.
Ale mam wrażenie, że jak mi się zachce to jednak tego nie skończę co będzie skutkowało brakiem jakichkolwiek ff na blogu. A nie chcę go zostawiać. Opuszczać czy co tam jeszcze można powiedzieć.
Dlatego teraz mimo dziwnego uczucia lekkości, że nie muszę się martwić bo nie mam wymyślonej fabuły na ff, martwię się, że już żadnego nie napisze.
Powiedzcie mi, że to głupie.
A teraz jeszcze chciałam odpowiedzieć Maknae Star.
Trochę już wyjaśniłam tam u góry ale żaden oneshot nigdy mnie nie męczył. Pisanie mnie nie męczyło, męczyło mnie pewne ograniczenia. Bo każdy oneshot zazwyczaj miał wybrany gatunek. Tak jak było z JongKey, które miało być fluffem z ewentualnym smutem. Miałam ochotę na dramat. A przecież nie tego zamawiający chciał prawda? Ani pairing, ani pisanie nigdy mnie nie męczyło. Teraz zrozumiałam, że chodziło o gatunki.
A teraz może napisze, że trwają prace nad pisaniem LaySoo pt. "Cursed Prince".


Oh pewnie większość z was sobie pomyśli "Nie pozwalała składać zamówień z EXO a sama pisze". Taa...LaySoo takowe siedziało w mojej głowie od początku lipca ale...ha, właśnie przez pisanie na zamówienie nie byłam w stanie go pisać. A teraz, pisze powoli, po trochu...ale mam nadzieję, że wyjdzie tak jak stworzyłam go w mojej głowie.
Ten blog będzie do takich rzeczy. Nie chcę zaśmiecać LISL odpowiedziami w formie komentarzy więc jeśli będą jakieś pytania- tutaj na nie odpowiem.
Hmm...więc chyba powoli wszystko staje się dla mnie jasne. To takie dziwne...
G.G

sobota, 21 września 2013

Sad Story

Nie ma to jak "sad story". Moje "sad story" nie jest bardzo "sad". Jest typowa "sad story" autorek. W moim przypadku może i aŁtorek...? Nieważne. Więc może zacznę moje "sad story"? Ekhm...

Była sobie kiedyś tam pewna dziewczynka co postanowiła, że zacznie pisać. I pisała, dużo, bardzo. Bo lubiła. Ludzie pisali, że pisze ładnie ale robi błędy. Więc dziewczynka starała się i poprawiała je. Później po dwóch latach dziewczynka poznała K-pop i już nie była dziewczynką tylko zboczeńcem. Ale o tym kiedy indziej. Dziewczynka czytała dużo opowiadań o swoich idolach i powiedziała do siebie " Hej, czemu ja bym nie zaczęła pisać takich rzeczy?", bo w końcu dziewczynka pisała już dwa lata wiec czemu nie? I dziewczynka zaczęła. Założyła bloga i męczyła się dwa dni by stworzyć ogólnie przyjęty za ładny szablon, który by nie sprawiał, że ludzi uciekaliby od niej. Dziewczynka opublikowała pierwsze opowiadanie i dostała pierwszy komentarz. Komentarz był od osoby, która już czytała to opowiadanie wcześniej, mimo to dziewczynka ucieszyła się. Później przyszedł drugi komentarz a dziewczynka pomyślała " Hm...napisze tego więcej. Fajnie jest." I dziewczynka pisała to co chciała i kiedy chciała. Dostawała coraz więcej komentarzy i cieszyła się, że ludziom się podoba. Pomyślała znów " A może zrobię coś takiego...żeby ci ludzie, którzy tu przychodzą i czytają...chcieli przychodzić tu jeszcze częściej? Zrobię coś co ich ucieszy!". I dziewczynka zrobiła coś takiego. Powiedziała, że będzie pisała na zamówienie i dodawała nowy post co tydzień. Na samym początku nie było ich wiele ale z czasem kiedy jej blog zdobywał coraz więcej nowych czytelników a licznik odwiedzin nagle podskoczył do paru tysięcy dziewczynka miała tyle propozycji, że czasem już ich nie pamiętała. Więc wymyśliła, że założy podstronę, na której wszystkie je spisze. Ale dziewczynka lubiła bardzo dwa zespoły, więc pisała z nimi najczęściej. Pewnego dnia usiadła przed biurkiem i zastanowiła się chwilę. " To nie fair" powiedziała patrząc na listę oddanych postów "A co z tymi czytelnikami, którzy nie lubią tego zespołu? Oni nie będą chcieli czytać, bo ja też bym nie chciała" powiedziała znów. Zamyśliła się i w pewnym momencie wymyśliła coś. Uśmiechnęła się szeroko i dopisała to i owo do podstrony z kolejką opowiadań a następnie stworzyła ankietę. Ankietę, która miała zapisane cztery pairingi, na które czytelnicy głosowali. Każdy wygrany pairing oznaczał, że z nim napisze opowiadanie. To wydawała jej się jak najbardziej fair. W końcu nie ona wybierała pairing a ktoś inny. Funkcjonowała tak przez dość długi czas. Wszystko szło całkiem dobrze, nawet pisała całkiem dobre opowiadania. Ale nagle coś zaczęło smucić dziewczynkę. Mianowicie licznik komentarzy a konkretnie liczba komentarzy pod opowiadaniem nad, którym strasznie się męczyła. Komentarz był tylko jeden. Od kilku dni. Dziewczyna jednak musiała wyjechać na wycieczkę. Spędzając długi czas w autobusie doszła do jednego wniosku. Zawiesiła bloga na prawie miesiąc. Było jej smutno bo wiedziała jak czują się jej czytelnicy. Odwiesiła bloga kiedy szkoła miała się ku końcowi a ona była pełna nowych świeżych pomysłów. Każdy pisał, że styl jej pisania zmienił się na lepsze i dziewczynka cieszyła się. Przez całe wakacje znalazła betę, dostała nowy szablon i wszystko było w porządku. Bynajmniej tak dziewczynka sobie wmawiała. Cały czas komentarze były za krótkie, były 'zapychaczami' albo w cale ich nie było. Jednak dziewczyna mówiła sobie "Pisze w większości dla siebie!" więc starała się mimo wszystko tym nie przejmować. Ale dość niedawno, przyśnił jej się pewien sen. Ten sen zdawał się być na początku radosny ale w cale taki nie był. Dziewczynka nie opowiada go bo jest głupi ale dał jej do myślenia. Dał jej dużo pytań, na które nie umiała znaleźć odpowiedzi. W pewnym momencie porozmawiała z kimś i ten ktoś odpowiedział na jej pytania mimo iż pewnie nawet o tym nie zdawał sobie sprawy. Później dziewczynka pisała z inną osobą i ona pisała to samo. W tedy dziewczynka załamała się. Nie dość, że nie maiła opowiadania napisanego to nagle wszystko zrozumiała. Dziewczynka odkąd postanowiła pisać by ludzie mieli więcej "dobra" na jej blogu, odkąd zaczęła zbierać zamówienia i odkąd stworzyła ankietę, nie pisała już dla siebie. Pisała dla nich. A oni tego nie doceniali. Jedyne czego dziewczynka bardzo chciała to komentarz od osoby, która zamówiła opowiadanie. I to nie taki byle jaki, jakiś zapychacz. Prawdziwy komentarz, który by sprawił, że albo by się uśmiechnęła, albo by zapłakała. I czasem je dostawała. Sporadycznie. A nie tego przecież chciała. Dziewczynka chciała by jej ciężka praca została w jakiś sposób doceniana. Cały czas mówiła "Nie no znów chodzi mi o komentarze. Bo mało, bo mało." Ale tego dnia zdała sobie sprawę, że to nie o komentarze chodzi. Chodzi jej o to by ktoś ją docenił. A nikt tego nie zrobił. Dlatego dziewczynka nie dodała opowiadania, bo go nie miała. Dlatego dziewczynka stworzyła tego bloga. By pokazać czytelnikom co czasem o nich myśli, co ją boli i pokazać...że ona też jest człowiekiem i potrzebuje tego by ktoś jej podziękował.



Mówiłam, że to nudne, żałosne i mało oryginalne "sad story"? Ale to moje "sad story" i nie znoszę jej.
Moje "sad story" było jedynie wprowadzeniem do wyjaśnień. Mój najukochańszy pod słońcem blog LISL nie ma się za dobrze. A raczej JA nie mam się za dobrze z NIM. Tak na prawdę chodzi mi o to...że chyba nie chcę już pisać na zamówienia. Ja...męczę się. Na prawdę. Nie napisałam JongKey a dzisiaj rano po prostu pomyślałam "Nie no kurde muszę napisać to JongKey bo co oni, wejdą na bloga i nic tam nie będzie? Mam kawałek dam jakoś rade." Z tymi słowami zaczęłam pisać i napisałam stronę, kiedy stwierdziłam...że nie. Po prostu...nie. Nie chce, nie będę, nie mogę, nie umiem. Nie. Pewnie niektórzy z was wywnioskują 'O Boże znów chodzi o komentarze blablablaaaaaaaa". Znów nie. Błąd. O komentarzach ja już raz pisałam i to mnie po prostu już ...bawi? Sama nie wiem. Bawi mnie fakt, że ja łudzę się, że wy coś napiszecie. Coś konkretnego...zabawne. Mój brak weny na JongKey sprawiał, że ja w końcu zauważyłam, że przez zamówienia nigdy nie napisze takiego ff jakiego bym chciała. Nie chciałam przestawać pisać na zamówienie bo wiem, że chyba tylko ja prowadzę taki blog... ale jednak chyba to za dużo. Pracowałam w takim trybie prawie rok, uważam to za sukces. Ale to chyba już koniec. Oj bójcie się Boga uważacie, że ja zamykam ten blog. Boże nie bądźcie głupi. Ja po prostu usunę się w cień pozostałych blogów gdzie autorki dają post kiedy chcą i kiedy maja satysfakcję. Bo chyba nigdy nie napisałam w notce na tamtym blogu "że jestem mega cholernie dumna i usatysfakcjonowana". A chciałbym to zmienić. Nie wiem...napisałam chyba wszystko. A ten blog jest dla mnie. Dla was może też, możecie sobie przeczytać nad czym aktualnie pracuje....co robię, czemu nie pisze...bo to jest mój blog dla mnie samej. Nie musicie tu komentować. I tak na to nie liczę.
G.G 

Followers