sobota, 21 września 2013

Sad Story

Nie ma to jak "sad story". Moje "sad story" nie jest bardzo "sad". Jest typowa "sad story" autorek. W moim przypadku może i aŁtorek...? Nieważne. Więc może zacznę moje "sad story"? Ekhm...

Była sobie kiedyś tam pewna dziewczynka co postanowiła, że zacznie pisać. I pisała, dużo, bardzo. Bo lubiła. Ludzie pisali, że pisze ładnie ale robi błędy. Więc dziewczynka starała się i poprawiała je. Później po dwóch latach dziewczynka poznała K-pop i już nie była dziewczynką tylko zboczeńcem. Ale o tym kiedy indziej. Dziewczynka czytała dużo opowiadań o swoich idolach i powiedziała do siebie " Hej, czemu ja bym nie zaczęła pisać takich rzeczy?", bo w końcu dziewczynka pisała już dwa lata wiec czemu nie? I dziewczynka zaczęła. Założyła bloga i męczyła się dwa dni by stworzyć ogólnie przyjęty za ładny szablon, który by nie sprawiał, że ludzi uciekaliby od niej. Dziewczynka opublikowała pierwsze opowiadanie i dostała pierwszy komentarz. Komentarz był od osoby, która już czytała to opowiadanie wcześniej, mimo to dziewczynka ucieszyła się. Później przyszedł drugi komentarz a dziewczynka pomyślała " Hm...napisze tego więcej. Fajnie jest." I dziewczynka pisała to co chciała i kiedy chciała. Dostawała coraz więcej komentarzy i cieszyła się, że ludziom się podoba. Pomyślała znów " A może zrobię coś takiego...żeby ci ludzie, którzy tu przychodzą i czytają...chcieli przychodzić tu jeszcze częściej? Zrobię coś co ich ucieszy!". I dziewczynka zrobiła coś takiego. Powiedziała, że będzie pisała na zamówienie i dodawała nowy post co tydzień. Na samym początku nie było ich wiele ale z czasem kiedy jej blog zdobywał coraz więcej nowych czytelników a licznik odwiedzin nagle podskoczył do paru tysięcy dziewczynka miała tyle propozycji, że czasem już ich nie pamiętała. Więc wymyśliła, że założy podstronę, na której wszystkie je spisze. Ale dziewczynka lubiła bardzo dwa zespoły, więc pisała z nimi najczęściej. Pewnego dnia usiadła przed biurkiem i zastanowiła się chwilę. " To nie fair" powiedziała patrząc na listę oddanych postów "A co z tymi czytelnikami, którzy nie lubią tego zespołu? Oni nie będą chcieli czytać, bo ja też bym nie chciała" powiedziała znów. Zamyśliła się i w pewnym momencie wymyśliła coś. Uśmiechnęła się szeroko i dopisała to i owo do podstrony z kolejką opowiadań a następnie stworzyła ankietę. Ankietę, która miała zapisane cztery pairingi, na które czytelnicy głosowali. Każdy wygrany pairing oznaczał, że z nim napisze opowiadanie. To wydawała jej się jak najbardziej fair. W końcu nie ona wybierała pairing a ktoś inny. Funkcjonowała tak przez dość długi czas. Wszystko szło całkiem dobrze, nawet pisała całkiem dobre opowiadania. Ale nagle coś zaczęło smucić dziewczynkę. Mianowicie licznik komentarzy a konkretnie liczba komentarzy pod opowiadaniem nad, którym strasznie się męczyła. Komentarz był tylko jeden. Od kilku dni. Dziewczyna jednak musiała wyjechać na wycieczkę. Spędzając długi czas w autobusie doszła do jednego wniosku. Zawiesiła bloga na prawie miesiąc. Było jej smutno bo wiedziała jak czują się jej czytelnicy. Odwiesiła bloga kiedy szkoła miała się ku końcowi a ona była pełna nowych świeżych pomysłów. Każdy pisał, że styl jej pisania zmienił się na lepsze i dziewczynka cieszyła się. Przez całe wakacje znalazła betę, dostała nowy szablon i wszystko było w porządku. Bynajmniej tak dziewczynka sobie wmawiała. Cały czas komentarze były za krótkie, były 'zapychaczami' albo w cale ich nie było. Jednak dziewczyna mówiła sobie "Pisze w większości dla siebie!" więc starała się mimo wszystko tym nie przejmować. Ale dość niedawno, przyśnił jej się pewien sen. Ten sen zdawał się być na początku radosny ale w cale taki nie był. Dziewczynka nie opowiada go bo jest głupi ale dał jej do myślenia. Dał jej dużo pytań, na które nie umiała znaleźć odpowiedzi. W pewnym momencie porozmawiała z kimś i ten ktoś odpowiedział na jej pytania mimo iż pewnie nawet o tym nie zdawał sobie sprawy. Później dziewczynka pisała z inną osobą i ona pisała to samo. W tedy dziewczynka załamała się. Nie dość, że nie maiła opowiadania napisanego to nagle wszystko zrozumiała. Dziewczynka odkąd postanowiła pisać by ludzie mieli więcej "dobra" na jej blogu, odkąd zaczęła zbierać zamówienia i odkąd stworzyła ankietę, nie pisała już dla siebie. Pisała dla nich. A oni tego nie doceniali. Jedyne czego dziewczynka bardzo chciała to komentarz od osoby, która zamówiła opowiadanie. I to nie taki byle jaki, jakiś zapychacz. Prawdziwy komentarz, który by sprawił, że albo by się uśmiechnęła, albo by zapłakała. I czasem je dostawała. Sporadycznie. A nie tego przecież chciała. Dziewczynka chciała by jej ciężka praca została w jakiś sposób doceniana. Cały czas mówiła "Nie no znów chodzi mi o komentarze. Bo mało, bo mało." Ale tego dnia zdała sobie sprawę, że to nie o komentarze chodzi. Chodzi jej o to by ktoś ją docenił. A nikt tego nie zrobił. Dlatego dziewczynka nie dodała opowiadania, bo go nie miała. Dlatego dziewczynka stworzyła tego bloga. By pokazać czytelnikom co czasem o nich myśli, co ją boli i pokazać...że ona też jest człowiekiem i potrzebuje tego by ktoś jej podziękował.



Mówiłam, że to nudne, żałosne i mało oryginalne "sad story"? Ale to moje "sad story" i nie znoszę jej.
Moje "sad story" było jedynie wprowadzeniem do wyjaśnień. Mój najukochańszy pod słońcem blog LISL nie ma się za dobrze. A raczej JA nie mam się za dobrze z NIM. Tak na prawdę chodzi mi o to...że chyba nie chcę już pisać na zamówienia. Ja...męczę się. Na prawdę. Nie napisałam JongKey a dzisiaj rano po prostu pomyślałam "Nie no kurde muszę napisać to JongKey bo co oni, wejdą na bloga i nic tam nie będzie? Mam kawałek dam jakoś rade." Z tymi słowami zaczęłam pisać i napisałam stronę, kiedy stwierdziłam...że nie. Po prostu...nie. Nie chce, nie będę, nie mogę, nie umiem. Nie. Pewnie niektórzy z was wywnioskują 'O Boże znów chodzi o komentarze blablablaaaaaaaa". Znów nie. Błąd. O komentarzach ja już raz pisałam i to mnie po prostu już ...bawi? Sama nie wiem. Bawi mnie fakt, że ja łudzę się, że wy coś napiszecie. Coś konkretnego...zabawne. Mój brak weny na JongKey sprawiał, że ja w końcu zauważyłam, że przez zamówienia nigdy nie napisze takiego ff jakiego bym chciała. Nie chciałam przestawać pisać na zamówienie bo wiem, że chyba tylko ja prowadzę taki blog... ale jednak chyba to za dużo. Pracowałam w takim trybie prawie rok, uważam to za sukces. Ale to chyba już koniec. Oj bójcie się Boga uważacie, że ja zamykam ten blog. Boże nie bądźcie głupi. Ja po prostu usunę się w cień pozostałych blogów gdzie autorki dają post kiedy chcą i kiedy maja satysfakcję. Bo chyba nigdy nie napisałam w notce na tamtym blogu "że jestem mega cholernie dumna i usatysfakcjonowana". A chciałbym to zmienić. Nie wiem...napisałam chyba wszystko. A ten blog jest dla mnie. Dla was może też, możecie sobie przeczytać nad czym aktualnie pracuje....co robię, czemu nie pisze...bo to jest mój blog dla mnie samej. Nie musicie tu komentować. I tak na to nie liczę.
G.G 

2 komentarze:

  1. To rzeczywiście było sad story. Czytając to co napisałaś, miałam wrażenie, że czytam o sobie. Bardzo, bardzo dobrze, że postanowiłaś założyć tego bloga. To oryginalny sposób do porozumienia się z czytelnikami. W końcu, skoro my - odwiedzający, wytykamy Ci błędy, krytykujemy, czasami zbyt surowo i niekoniecznie szczerze oceniamy, to z jakiej racji nie może działać to też w drugą stronę? Sama bym na to nie wpadła. Gratulacje za pomysłowość i kreatywność. Dobrze, że zamiast zamykać bloga po prostu zmieniasz reguły. Wiem jak trudno jest robić coś na zamówienie. Na początku jesteś zachwycona, iż pomogłaś lub zrobiłaś przyjemność jakiemuś czytelnikowi, jednak z czasem zaczyna Cię to męczyć i czujesz jak się wypalasz, zaczynasz tracić chęć do robienia czegoś, co kiedyś sprawiało Ci tak wiele radości. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nas nie zostawiasz, bo nie wiem czybym to przeżyła. Jeśli skończysz z zamówieniami - trudno, myślę, że to czytelnicy są w stanie przełknąć, jednak, proszę nie zostawiaj bloga, bo z tym będzie już gorzej.

    Pozdrawiam Cię Unnie~

    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. Sądzę, że to co robisz, jest najefektywniejszą metodą osiągnięcia tego czego teraz potrzebujesz. Bo mam wrażenie, że jesteś już na skraju wypalenia, spowodowanego zmęczeniem i wzrastająca niechęcią do pisania. Pisząc to co chcesz, tak jak chcesz i o tym o kim chcesz, to jak dla mnie najpewniejsza metoda przyciągnięcia do siebie ludzi którzy kochają to co ty, i mają dla tego wystarczająco dużo serca, by włożyć je w komentarze. Dobra koniec tego bełkotu, chciałam po prostu żebyś wiedziała, że uważam, że podjełaś dobra decyzję. I niewaaażne, że komentuje po raz pierwszy, nie znamy się, a ja już się wymądrzam. :D bo widzisz... "Później (...) dziewczynka
    poznała K-pop i już nie była
    dziewczynką tylko zboczeńcem." wyczuwam między nami pewne podobieństwo. XD

    OdpowiedzUsuń

Followers